Schnelleinstieg: Przejdź do treściPrzejdź do głównej nawigacjiPrzejdź do nawigacji głosowej

Okładka książki Zapomniany opór. Żydówki i Żydzi w walce z Holokaustem

Stephan Lehnstaedt Der vergessene Widerstand. Jüdinnen und Juden im Kampf gegen den Holocaust
[Zapomniany opór. Żydówki i Żydzi w walce z Holokaustem]

Program promocji przekładów
Ten tytuł jest objęty programem promocji przekładów na język polski w latach 2025-2027.

Nie byli jednak potulnymi barankami

Puzzle z białymi plamami: historyk Stephan Lehnstaedt opisuje nieznane bądź mniej znane fakty związane z żydowskim ruchem oporu w latach 1933-1945 i oddaje spóźnioną sprawiedliwość  zapomnianym żydowskim bohaterkom i bohaterom

Nie pozwólcie się prowadzić jak owce na rzeź! Tym apelem w 1941 roku partyzant Aba Kowner wzywał swoich zwolenników do zbrojnego oporu w obliczu grożącej Żydom zagłady. Tak w każdym razie wspominał później w manifeście, który stanowi historyczny przełom: odejście od długiej tradycji cierpliwego znoszenia swojego losu i podążanie drogą ku świadomemu, zdolnemu do obrony żydostwu. To, że jego wezwanie padło później na szczególnie żyzną glebę w młodym państwie Izrael, stanowi część historii oddziaływania tych słów. Heroizm Kownera położył się jednak także długim cieniem, który przykrył wiele innych spraw.

Podobnie rzecz się ma z powstaniem w getcie warszawskim. Historia tego wyjątkowego aktu walki Żydów, trwającego ponad trzy tygodnie, jest nie tylko najobszerniej udokumentowana, ale i najczęściej opowiadana i przedstawiana – zarówno w wydawanych wspomnieniach, jak i w licznych ekranizacjach. Zogniskowanie pamięci akurat na jawnym buncie, odczuwalne jeszcze w 1970 roku podczas wizyty kanclerza Willy’ego Brandta, który przyklęknął pod pomnikiem Bohaterów Getta, miało jednocześnie smutne konsekwencje dla pamięci o innych, „mniejszych“ aktach oporu. Jeśli bowiem jakieś wydarzenia nie mieściły się w ramach heroicznej narracji, to popadały w zapomnienie. Co ciekawe – miało to miejsce zarówno po żydowskiej, jak i nieżydowskiej stronie.

Historyk Stephan Lehnstaedt uzupełnia teraz ten obraz o wszystkich tych cichszych, zagubionych przez bieg historii bohaterów – kobiety i mężczyzn, którzy pisali ulotki, pomagali w ucieczkach, konstruowali bomby, troszczyli się o archiwa, sabotowali, pracowali i przemieszczali się w małych grupach, nieraz wręcz w kilka osób, niekiedy na własną rękę, bo większość z nich nie wiedziała o sobie nawzajem – w podziemiu często trudno było odróżnić przyjaciela od wroga. Wbrew temu, co głosił mit o bierności Żydów, niektórym z nich co jakiś czas udawało się pokrzyżować plany prześladowców albo przynajmniej je powstrzymać. Książka Lehnstaedta jako pierwsza docenia też wkład kobiet w żydowski ruch oporu. W obliczu zagrażającej zagłady te kobiety mogły wchodzić w role, które w innych okolicznościach byłyby dla nich niedostępne.

Na tej nieznanej scenie historii pojawiają się tacy ludzie jak Oswald Rufeisen, polski Żyd, który podczas ucieczki przedstawił się niemieckiemu posterunkowi policyjnemu na dzisiejszej Białorusi jako tłumacz. Gdy w 1942 roku tamtejsze getto miało zostać zlikwidowane, ostrzegł jego mieszkańców i uratował w ten sposób setki istnień. Albo Adolfo Kaminsky, rodowity Argentyńczyk. Gdy los go rzucił na wygnanie do Paryża, prowadził tam pracownię fałszerską, w której wytwarzał paszporty, akty chrztu, kartki żywnościowe i inne dokumenty. Przekazywaniem tych fałszywych papierów do miejsc przeznaczenia zajmowały się kurierki – kobiety. Nie ma tu oczywiście mowy o szerokim, zorganizowanym ruchu oporu – o wielu tych akcjach postronni dowiadywali się jedynie dzięki szczęśliwym zbiegom okoliczności. W sytuacji, kiedy był skąpy przepływ informacji i każda notatka mogła oznaczać zdradę, utrzymywanie tajemnicy było najwyższym nakazem, a to dodatkowo utrudniało późniejszą dokumentację.

W puzzlach, jakie Lehnstaedt układa z listów, dzienników, prywatnych wspomnień i potajemnie tworzonych archiwów, siłą rzeczy jest wiele luk. Jeśli mimo trudnej sytuacji ze źródłami udaje się stworzyć tak imponującą rzecz, to jest to też w pewnym sensie zasługa szeroko zakrojonego terminu „opór“, definiowanego tu jako „ocalenie człowieka i człowieczeństwa w obliczu totalnej przemocy“. Lehnstaedt natyka się tu na determinizm historyczny, przedstawiający Holokaust jako nieunikniony los. Tym, którzy na miarę swoich możliwości się z tym nie zgadzali, przywraca jednocześnie godność działających podmiotów. I choć wielu z nich, większość z nich ostatecznie stała się ofiarami, to przecież nie byli potulnymi barankami. Trudniejsza do zrozumienia pozostaje tylko kwestia, jak to możliwe, że zarówno u Żydów, jak u nie-Żydów mogło dojść do takiego zbiorowego zapomnienia.

Dopiero ostatni rozdział poświęcony jest raz jeszcze politycznym drogom i bezdrożom pamięci i upamiętniania, jakimi w latach powojennych toczył się ten proces. O ile w świeżo zdemokratyzowanej Republice Federalnej wszystko inne przykrył konserwatywny opór zogniskowany wokół Clausa von Stauffenberga, o tyle w krajach Bloku Wschodniego pamięć została znacjonalizowana – dobrym Żydem był jedynie Żyd z partii komunistycznej, który dodatkowo musiał się podporządkować doktrynom zimnej wojny. Z kolei w Izraelu zyskało popularność wojskowe rozumienie obronności, które do dzisiaj determinuje wszelkie spory z państwami sąsiadującymi. Jakkolwiek to oceniać – słowa Aby Kownera wciąż mają swoją moc.


Przekład: Agnieszka Gadzała

Tekst: Thomas Groß

Thomas Groß jest  dziennikarzem w Berlinie i pracuje m.in. dla radia Deutschlandfunk Kultur i dla dziennika Tagesspiegel.